"Smak na małopolski produkt, czyli biznes ze smakiem"
Wywiad z z Panią Barbarą Nowakowską – Mossór, Prezesem Małopolskiej Sieci Lokalnych Grup Działania zamieszczony na łamach magazynu Biznes.Trendy. Małopolska, 2018 r.
Iwona Sitnik Kornecka: To będzie dobry rok?
Barbara Nowakowska Mossór: Jak zamkniemy kamienie milowe...
Kamienie milowe?
Chodzi o dotacje unijne i wskaźniki jakie sobie wyznaczyliśmy- ilu przedsiębiorców dostanie pieniądze na rozwój, ile- miejsc pracy uda się stworzyć w regionie. Rok będzie udany jak uda się podpisać wszystkie umowy i wnioski. Jak się wszystko uda możemy dostać nawet do 20% wartości lokalnej Strategii Rozwoju.
Kto czeka na te pieniądze?
Przede wszystkim małe firmy; 50% naszych funduszy trafia do przedsiębiorców prowadzących niewielkie zakłady na obszarach wiejskich. To ważne, bo to właściwie jedyne wsparcie, jakie mogą otrzymać. My nic wymagamy supertnnowacyjnych pomysłów, takich na poziomic świata lub kraju - wystarczy innowacja lokalna. Zależy nam na miejscach pracy i firmach, które przy czynią się do rozwoju regionu.
Ładnie tu. Widoki po drodze z Krakowa zachwycające. Dobrze się tu mieszka, a jak pracuje?
W Wolbromiu i powiecie olkuskim mamy bardzo przedsiębiorczych ludzi.
Czyli?
Wszystko zależy od pomysłu na siebie i na życie. Mamy firmy budowlane, usługi, przede wszystkim zakłady fryzjerskie, nawet pracownię architektoniczną... I oczywiście cały czas intensywnie pracujemy nad rozwojem turystyki. Namawiamy do współpracy Koła Gospodyń Wiejskich. Stworzyłyśmy produkt lokalny „Nad Białą Przemszą”, mamy swoją markę, dwa znaki zastrzeżone...
Turystów też macic?
Mamy Pustynię Błędowską, (śmiech)
Czyli jesteście w dobrej sytuacji?
Teoretycznie tak, ale jak na razie nikt nie ma pomysłu na tę pustynię.
Nawet teraz, po tym jak została oczyszczona z krzaków i znowu jest najprawdziwszą pustynią?
Powoli coś zaczyna się wokół niej dziać. Bardzo na to liczymy, bo wciąż brakuje nam zaplecza turystycznego. Wciąż mamy za mało miejsc noclegowych, knajpek, karczm, miejsc, w których można by spróbować naszych produktów lokalnych.
Czyli turystyka dla smakoszy?
Czemu nie? Mamy co zaoferować. Chociaż to nie jest tani produkt. Niestety. Nawet mały, 200-mililitrowy słoiczek naszego rewelacyjnego smalcu jurajskiego kosztuje 10 - 12 złotych.
To może trzeba zmienić kierunek i Wasz produkt lokalny wozić do Krakowa? Tam nabywca się znajdzie, bo ekologiczna, zdrowa, tradycyjna żywność stała się modna.
Mam nadzieję, że tak będzie jeszcze w tym roku. Chcemy sprzedawać lokalne produkty pod wspólnym szyldem. Najpierw w Krakowie, potem w Małopolsce, a jeśli dobrze pójdzie, to w całej Polsce.
Produkt lokalny. Brzmi mało gastronomicznie. (śmiech)
Takie nazewnictwo, (śmiech)
Ale my o smakach mówimy.
O smak się nie boję. Nie doceniamy naszej małopolskiej kuchni, a chwalą ją nawet górale. Jagnięcina olkuska na przykład. Kto jej raz spróbuje, ten wie, że to zupełnie inne gatunkowo mięso niż jagnięcina, którą znamy. Zresztą jagnięcinę olkuską można już kupić w Krakowie, na Nowym Kleparzu.
Czyli jagnięcina. Co jeszcze trafiłoby do krakowskich sklepów?
Smalec jurajski, suska sechlońska, kiełbasa lisiecka, soki z mniejszych tłoczni, dżemy, kompoty... Rozmawiamy z lokalnymi producentami, lecz także z małymi, rodzinnymi sklepami, do których chcielibyśmy wstawić półkę z lokalnymi produktami.
Półkę małopolskich smaków...
Smak na małopolski produkt czyli biznes ze smakiem. Tak się to się dokładnie nazywa.
Ta nazwa chwyci i wypromuje małopolskie smakołyki?
Mam nadzieję. Chociaż nie można ani za daleko ich wozić, ani za dużo ich wytworzyć bo to są produkty z krótką datą przydatności.
Za to świeże i naturalne. Rozmarzyłam się.
Nam się marzy duże, regionalne stoisko w Krakowie, np. przy Błoniach.
No to tu nasze marzenia się zdecydowanie spotykają, (śmiech)Coś jeszcze?
Kulinarnie? Truskawki w czekoladzie.(śmiech)
Truskawki? W czekoladzie?
Jeden z lokalnych przedsiębiorców dostał od nas dotację na produkcję owoców w czekoladzie. Truskawki są zdecydowanie najlepsze.
A poza gastronomią?
Aktywizowanie kobiet. 60% funduszy z naszych programów pośrednio dotyczy kobiet. Przedsiębiorca podpisuje zobowiązanie, że będzie zatrudniał osoby z grup defaworyzowanych, czyli w szczególności kobiety do 30. i po 50. roku życia.
Częściej dotyka je bezrobocie?
Na obszarach wiejskich kobiety często znikają ze statystyk bezrobocia urzędów pracy, bo mają ziemię, czyli obejmuje je KRUS. Ziemi jednak nie uprawiają; siedzą w domu, a mogłyby coś robić. Dlatego kładziemy nacisk na tworzenie miejsc pracy dla kobiet.
Dlatego w Waszym biurze widzę same kobiety?
W biurach Lokalnych Grup Działania generalnie jest więcej kobiet, w zarządach - mężczyzn. Pań prezes jest bardzo niewiele.
Kobiety się nie przebijają?
Kobiety skupiają się na działaniu.
Stąd gastronomia i produkt lokalny?
To dobry sposób na promocję regionu, który w dodatku wykorzystuje tradycję i wiedzę, która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Więc czemu nie?
To wróćmy do planów, potrzeb, marzeń... Pomysłów nie brakuje.
Funduszy mogłoby być więcej.
Nie chcę narzekać, ale w tym okresie programowania Lokalne Grupy Działania, takie jak Stowarzyszenie „Nad Białą Przemszą”, nie mają pieniędzy na działalność organizacji pozarządowych. Szkoda, bo mają fajne i potrzebne pomysły: mała infrastruktura, boiska, szlak rowerowy, przewodnik po jaskiniach... Na realizację takich pomysłów brakuje nam teraz pieniędzy.
Czyli frustracja?
Teraz już nie. Szukamy środków gdzie indziej. Na szczęście się udaje i w Jeżówce od marca tego roku powstanie świetlica dla dzieci. Po prostu robimy swoje.
Dziękuję za rozmowę.
Żródło: Małopolska Agencje Rozoju Regionalnego - Magazyn Biznes. Trendy. Małopolska, nr 4. styczeń 2018